Kamys przemówił na pogrzebie Kołaczkowskiej. Publicznie wypunktował fałszywych „przyjaciół” Asi

Uroczystości pogrzebowe Joanny Kołaczkowskiej rozpoczęły się mszą świętą o godzinie 11:00 w kościele pw. Karola Boromeusza na Powązkach. Następnie odbyła się świecka ceremonia w sali „Powązki Wojskowe”. Aktorka zostanie pochowana na Cmentarzu Wojskowym Powązki w Warszawie. Rodzina artystki zwróciła się z prośbą, aby zamiast tradycyjnych kondolencji czy wieńców, wesprzeć wybrany cel charytatywny.

Wśród wielu kwiatów na grobie wyróżniał się czerwony wieniec od prezydenta Warszawy, Rafała Trzaskowskiego – symbol szacunku dla wieloletniej artystki, która poruszała kolejne pokolenia widzów. Mimo tego, bliscy przed ceremonią stanowczo prosili, by zrezygnować z wieńców i wesprzeć fundację.

Asia nie przepadała za patosem i wieńcami. Zamiast kwiatów – jeśli czujecie taką potrzebę – spełnijcie Jej wolę i wesprzyjcie Fundację Avalon:Fundacja Avalon – Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym. Nr konta: 62 1600 1286 0003 0031 8642 6001. Tytuł wpłaty: Cugier, 9392

– informacja z facebookowego profilu kabaretu Hrabi.

Wzruszające pożegnanie od Kabaretu Hrabi

Dariusz Kamys, współzałożyciel Kabaretu Potem oraz związany od ponad dwóch dekad z Kabaretem Hrabi, zabrał głos podczas uroczystości. Jako bliski współpracownik i mąż siostry Joanny, wygłosił przemówienie pełne żalu i szczerości.

„Jesteśmy tu, chociaż wcale tego nie chcemy. To nie tak miało być, nie w tym terminie, nie w tej sali, nie w tych okolicznościach. Oj, Aśka, Aśka… Miałaś nadświadomość sceniczną. To było coś absolutnie genialnego. Aska potrafiła grać na scenie, robiła to świetnie, wszyscy wiecie, ale oprócz tego potrafiła nas reżyserować. Pokazywała ręką dyskretnie – szybciej, szybciej, dynamiczniej. I potrafiła też dać znać, że jest dobrze. Taka była Aśka.”

Pomimo prób zachowania spokoju, emocje wzięły górę, a jego przemówienie stało się jednym z najbardziej pamiętnych momentów uroczystości.

„Zanim wyszłaś na scenę, często marudziłaś: 'Ojej, jak mi się nie chce’. Na początku wierzyliśmy ci. Sprawiałaś wrażenie zmęczonej, ale kiedy wychodziłaś na scenę – po prostu ogień, eksplodowałaś.”

Dariusz Kamys o fałszywych „przyjaciołach” Asi

W dalszej części wypowiedzi Kamys podkreślił, jak bliska była Joasia wielu osobom, pozostając otwartą i ufającą, choć czasem zranioną. Niestety, nie wszyscy bliscy wykazywali się szczerością i lojalnością.

„Byłaś otwarta, ufna dla ludzi, choć czasem cię to raniło. Czasem byłaś wykorzystywana. Ale ty się nie zmieniłaś. Nie zbudowałaś muru. Wręcz przeciwnie. Twoje drzwi były zawsze otwarte i serce też. I właśnie dlatego teraz tutaj nas tylu jest. Bo dotknęłaś wszystkich naszych serc. Straciliśmy nie tylko wielką artystkę, ale kogoś niezwykle bliskiego.”

Kamys nie pozostawił wątpliwości i zwrócił uwagę na zachowanie niektórych „przyjaciół” Joanny:

„Zaraz po Twojej śmierci pojawiło się sporo 'przyjaciół’ z gotowymi przemowami, wspomnieniami i teoriami. Czasem ta deklarowana przyjaźń mijała się nawet z faktami o Tobie. Przyjaźń to nie jest deklaracja. To bycie przy, to czułość, zaufanie, troska. Bez fleszy, bez splendoru, bez zasięgowych profitów. Prawdziwi przyjaciele byli z nami, przy Tobie, po cichu, w domu, przy łóżku, przy herbacie, przy telefonie, przy biurku, przy Twoim odchodzeniu.”

Tak szczera i pełna emocji mowa rozbiła serca wszystkich obecnych, ukazując prawdę o wartości prawdziwych relacji w chwili straty.

error: Content is protected !!