Parafia pw. Miłosierdzia Bożego w Sasinie, znajdująca się w gminie Choczewo, liczy około 1 270 wiernych. W sierpniu 2016 roku na stanowisko proboszcza został tam mianowany ksiądz Krzysztof.
Remonty i inwestycje wizytówką proboszcza
Nowy proboszcz szybko rozpoczął liczne remonty, zdobywając środki z różnych projektów – opowiada pan Grzegorz, który woli zachować anonimowość. Dzięki datkom parafian oraz sponsorów udało się przeprowadzić rewitalizację zabytkowego kościoła w Ciekocinie, w tym odnowiono witraże. — Na mszach bywał nawet ówczesny prezes Energi, pan Obajtek — dodaje nasz rozmówca.
Pożyczki od wiernych na różne cele
Z czasem proboszcz zaczął zwracać się do parafian z prośbami o wsparcie finansowe. Pod różnymi pretekstami – zakup ław kościelnych, organizację pielgrzymki do Izraela, remont plebanii czy wypłatę dla pracowników budowlanych, a także instalację fotowoltaiczną — prosił o pożyczki. Pan Grzegorz wspomina:
„Mówił, że ma problemy z rozliczeniem dotacji i pytał, czy mógłbym pożyczyć pieniądze. Żona pożyczyła mu raz, drugi, trzeci. W potwierdzeniach przelewów jasno pisaliśmy, że to były pożyczki.”
Dopiero później okazało się, że takich osób było znacznie więcej, a łączna kwota pożyczek dochodziła do 3,5 mln zł.
Obietnice zwrotu i nagłe zniknięcie
Pan Andrzej Krawczyk, kolejny pokrzywdzony, wyjaśnia, że ksiądz Krzysztof przekonywał, iż potrzebuje pieniędzy „na chwilę”, by dokończyć prace w kościele w Ciekocinie. Obiecywał zwrot w ciągu kilku tygodni po uzyskaniu kredytu bankowego, który miał być rozwiązaniem. Jednak czas mijał, a zwrot środków nie następował.
Pan Andrzej wspomina:

„Początkowo zapewniał, że pieniędzy ma i że przyjedzie następnego dnia. Ale nigdy się już nie pojawił.”
Kończąc swoją wypowiedź, pan Grzegorz dodaje:
„Kiedy prosiliśmy go o zwrot, zwlekał i mówił, że nie może teraz oddać pieniędzy. W końcu obiecał, że w ciągu dwóch, trzech dni spłaci zobowiązania. Tymczasem w tym czasie po prostu zniknął z parafii.”
Dokumenty potwierdzają przedłużające się zwlekanie z oddaniem pieniędzy
Analiza otrzymanej korespondencji z księdzem pokazuje, że obiecywał on wielokrotnie zwrot środków, ale za każdym razem zbywał pytania o termin. Jedna z takich rozmów trwała aż dwa miesiące, składając się przede wszystkim z pytań o zwrot oraz wymijających odpowiedzi proboszcza.
Pan Grzegorz dodaje, że wpłaty trafiały najpierw na konto parafii, a stamtąd natychmiast do księdza Krzysztofa. –
„Nowy proboszcz opowiadał, że poprzednik uciekał, zabierając niemal wszystko, co dało się wynieść z plebanii.”
Kwota 3,5 mln zł powiększona o należności parafii
W sumę 3,5 mln zł wliczono również ponad milion złotych należących do Parafii pw. Miłosierdzia Bożego w Sasinie, która jako jedna z osób poszkodowanych zgłosiła sprawę prokuraturze. Na liście pokrzywdzonych znajduje się niemal 50 nazwisk.
Ksiądz Krzysztof jest podejrzany o wprowadzanie w błąd, przywłaszczenie powierzonego mienia oraz doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzania majątkiem, ponieważ pieniądze nigdy nie zostały zwrócone.
Ksiądz zniknął, pieniądze zniknęły. „Zrobił swój prywatny folwark”
Pokrzywdzeni parafianie zostali bez środków, a prace remontowe, szczególnie po pandemii, stanęły w miejscu. Zarzuty wobec duchownego obejmują lata 2015–2023. W tym ostatnim roku proboszcz zakończył posługę w Sasinie. Co dzieje się z nim teraz?
— Wiemy, że został przeniesiony do innej parafii — mówi pan Grzegorz.
Według portalu Choczewo24.info ksiądz został wikariuszem Parafii św. Mikołaja w Gniewie, również w diecezji pelplińskiej. Mimo to wielu wiernych nie wie, gdzie się znajduje. Pan Andrzej twierdzi, że:
„Nie zniknął w ogóle, próbował się tłumaczyć, że to nie jego wina. Gdyby został w Sasinie, oddałby pieniądze. Tylko że kuria wysłała go daleko, by nikt nie mógł go znaleźć. Wkrótce przestał odbierać telefony i odpowiadać na wiadomości. Traktowałem go inaczej niż zwykłego człowieka z ulicy, zwłaszcza jako proboszcza parafii, a on zrobił sobie swój prywatny folwark.”
Konflikt z parafią i diecezją pelplińską
Pan Andrzej wysyłał do kurii pisma wraz z dokumentami potwierdzającymi pożyczki, łącznie również z podpisanym zobowiązaniem księdza do zwrotu do maja 2023 roku. Mimo przedsądowych wezwań do zapłaty nie otrzymał pomocy. Obecny proboszcz parafii podkreśla, że nie zawierał umów z parafią na pożyczki i odsyła odpowiedzialność na księdza Krzysztofa, twierdząc, że parafia nie korzystała z pożyczek od wiernych.
Decyzją prokuratury śledztwo zostało zawieszone, ponieważ nie udało się odnaleźć podejrzanego. Jeden z rozmówców doniósł, że ksiądz Krzysztof figuruje jako zaginiony w oficjalnym spisie duchowieństwa.
Jednak prokuratura potwierdziła duże prawdopodobieństwo popełnienia przez niego przestępstw i zabezpieczyła majątek podejrzanego poprzez orzeczenie obowiązku naprawienia szkody na rzecz pokrzywdzonych, w tym obciążenie hipoteką przymusową udziału w nieruchomości księdza.
Pokrzywdzeni krytykują parafię: „Bardzo sprytnie próbuje się wymigać”
Nasze źródła wysokie oczekiwania mają względem diecezji pelplińskiej, jednak rozczarowanie postawą biskupa jest wyraźne. Pan Grzegorz twierdzi, że biskup chętnie bierze pieniądze od wiernych, ale gdy sprawa trafia do duchownych, jak proboszcz, pozostaje milczenie. — Wysyłaliśmy pisma, które pozostają bez odpowiedzi
Źródło: onet.pl